Zgrubłam. Spodnie zrobiły się za małe,
koszulki zbyt obcisłe, czyli że utyłam. Albo skurczyły się w praniu! O, to to!
W praniu. Muszę chyba proszek wymienić.
Mąż Polski co prawda mówi mi o tym od kilku
lat, średnio co roku narzeka, że kurczą mu się ubrania, co najpierw próbował
zwalać, na to że jeszcze rośnie, a potem na pralkę. A ja mu nie wierzyłam. No
głupia ja!
Wymyśliłam, że przejdziemy na dietę. Krzysztof
wymyślił, że ja przejdę, bo on idzie z dziećmi na pizzę.
Przestudiowałam to, co tam piszą o dietach w
internecie, głowa urosła o dwa rozmiary i postawiłam na najlepszą z nich. MŻ.
Mniej Żreć.
Zło to kompletne, zło przed duże Z, a nawet U
w środku, ale nic nie poradzę, że wydaje się najszybsze a ja nie chcę się bawić
w planowanie jadłospisów, liczenie kalorii, węglowodanów i w ogóle w nic bawić
się nie chcę, tylko chcę schudnąć. Wybrałam mniejsze zuo!
Dziś śniadania nie zjadłam, uznałam, że skoro
to najważniejszy posiłek dnia, to właśnie on musi tuczyć najbardziej, wzięłam
więc kajzerkę, jogurt i pojechałam zrobić sobie paznokcie. Dobry manicure
pomaga w odchudzaniu, a co! Potem przyjaciółka, ta co mi dłonie naprawiała, ta
sama odpowiedzialna za tę stronę (ten tekst
zawiera lokowanie produktu) ubrała córkę, psa, zadzwoniła po swojego sąsiada,
ten ubrał siebie i swojego psa i wyciągnęła mnie na spacer.
Nie lubię psów. Nie lubię psów, piesów,
psowatych i w ogóle czworonożnych zwierząt, które każdą swoją potrzebę wyrażają
szczekaniem. Mam w domu kilkoro takich, które wyrażają je płaczem i to mi
wystarcza. I też muszę po nich sprzątać.
Poszliśmy do lasu, a potem do pubu przy tym
lesie, w którym oni zamówili sobie po karkówce z grilla, a ja zjadłam swoją
bułkę z jogurtem. Potem zjadłam kiełbasę, bo zgłodniałam, a na deser
zamówiliśmy frytki. Na szczęście nie było tego dużo, więc MŻ zachowane.
Co najgorsze, sąsiad mojej przyjaciółki, w
sumie to i mój dobry kolega, cały czas zachwycał się kelnerką. Idiota nonstop
składał kolejne zamówienia, tyko po to, by podchodziła do naszego stolika. I
jeszcze specjalnie poprosił ją o wodę dla psów, że niby tak się o zwierzęta
troszczy, na co ta chuda raszpla zareagowała maślanym wzrokiem i czym prędzej
pobiegła po miseczkę.
- I co ty w niej widzisz? –
zapytałam.
- Ale, że co widzę i że w kim?
- W kelnerce. Po co ją tak ciągle
wołasz?
- Nie wołam. Po prostu ciągle coś
zamawiam. W kogo mam się wpatrywać, w ciebie? Ty masz męża i ja się go boję –
zażartował.
- Mnie też się masz bać, zawołaj tę
chudą raz jeszcze, to ci coś zrobię.
- A, tu cię boli! – nagle odgadł
moje intencje. – co, odchudzasz się?
- Nie twoja sprawa.
- Nie moja. Twoja też nie powinna,
nie potrzebujesz.
Ale nie kupiłam tego! Dobrze wiem czemu ciągle
wołał kelnerkę i wcale nie kupiłam też bajki, że miała po prostu piękny
uśmiech. Każdy facet ogląda się za chudymi.
Trzeba mniej żreć, pomyślałam zamawiając drugą
kiełbasę. Stanowczo za małe porcje podają w pubach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz