Czasami, choć zdarza się to raczej nie często,
każdy zapomina o swoim charakterze. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Czasami,
choć zdarza się to raczej nie często, nawet w cyniku budzi się cząstka
romantyka i otrzepując z kurzu jakim zaległa, nieśmiało daje o sobie znać.
- Za co mnie tak naprawdę kochasz? –
spytał dziś Mąż Polski.
- A kto ci takich głupot
naopowiadał, co? – zażartowałam, jak to zwykle robię, ale po jego mienie
zrozumiałam, że to dziś jest ten dzień. Dziś mieliśmy być poważni.
Za co go tak naprawdę kocham?
Nie wiem. Kocham, bo jest mój, bo jest ojcem
moich dzieci, bo jest ze mną na dobre i na złe i nie wyobrażam sobie, aby go
miało nie być. Jest męski i potrafi być czuły. Zapewnia mi bezpieczeństwo i dba
o mnie. Rozwesela i zasmuca. Za co tak naprawdę kogoś kochamy?
Za to, co właśnie wymieniłam? Przecież są setki
męskich facetów, są inni przystojni i dowcipni, są tysiące ludzi, których
kochałabym bardziej, gdybym ich kiedykolwiek poznała. Ale nie poznam ich nigdy. (Musiałam ukraść kilka zdań Bukowskiemu.)
- A wiesz, że pamiętam w co byłeś
ubrany na naszej pierwszej randce?
- Ja sobie tego nie przypomnę.
- Nie szkodzi. – uśmiechnęłam się.
- Mam mnóstwo koleżanek. Kobiety
mnie adorują.
- Ufam ci.
- Palę, choć lekarz mi zabronił, a Ty
tego nie lubisz.
- Ja też lubię cię wkurzać.
Na początku mnie denerwował i chciałam go
spławić. Zabiegał o mój numer tyle dni, przychodząc omalże codziennie do mnie
do pracy i stając się najbardziej upierdliwym klientem z dziejach banku. W końcu wyprosił, dostał moje GG. A nagle złapałam się na tym, że po pracy wracam
jak najszybciej do domu po to, by zobaczyć czy do mnie napisał.
Ale to nie
wtedy się zakochałam. Co najwyżej mnie intrygował, nawet pociągał. Poszliśmy na
randkę, spędziliśmy bardzo przyjemny wieczór. A potem? Potem został moim mężem, bo
gdzieś w między czasie coś we mnie się przestawiło.
Odpalił dwa papierosy i jednego wsadził mi do
ust. Pozwolił mi za siebie zapłacić, choć był gotów pokryć cały rachunek.
Dzwonił w środku nocy tylko po to, bo lubił mój głos.
To za te małe głupoty się zakochujemy, do tego
nie potrzeba wielkich gestów i teatralnych zagrywek.
- To za co mnie tak naprawdę
kochasz? – powtórzył pytanie.
- Nie powiem ci! Ale kocham.
- To dobrze.
- No, całkiem fajnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz