Ostatnie kilka dni spędziliśmy u rodziny Męża
Polskiego. To tak, jakby każdy oglądał 40-to latka i stwierdził, że „zawsze to
obcy w domu”. Nie czuliśmy się swojo. To znaczy ja nie czułam, bo Krzysztof
bawił się wyśmienicie i praktycznie w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.
Dzieciaki krzyczą, koty w głowie się marcują,
a ten jakby nigdy nic rozmawia ze szwagrem o czymś arcyważnym. No, w to każe mi
wierzyć. A potem oni też krzyczą!
Krzyczą, bo brat mojego lubego kupił nowy
samochód, a przecież podobno wcale tak dobrze mu się nie powodzi. Ale wierzę,
że to przez wielkiego K. Przemawia troska, nie zawiść. Krzyczą, bo Krzysztof
nie wszedł w interes z kolegą swojego brata, a brat nie wierzy, że interes
ten góry skazany był na porażkę. Aż w
końcu krzyczą, bo przypomnieli sobie, że ostatnie urodziny ojca były kompletną
porażką, za to nie potrafią sobie przypomnieć z winy którego.
- Mamo! Mamo!!! – krzyczy Tomek – a
dlaczego wujek kupił swoim dzieciom nowe tornistry, a my nie mamy?
- Bo wasze stare są jeszcze całkiem
nowe.
- Ale oni mają nowsze!
- Nie wolisz poczekać do wakacji i
we wrześniu mieć najnowszy?
- Wolę. Ale kupisz?
- Zobaczymy.
- To nie, to kup teraz!
I weź tu bądź mądry!
A potem przychodzi wieczór i kot w głowie
zaczyna mi miauczeć tak, że umarłego by pobudził. Gdzie tam. Nie na zjeździe
rodzinnym, nie tutaj, nie ja, nie z tą rodziną.
Wszystko już przygotowałam. Polówka, którą nam
rozłożyli może i będzie skrzypieć jak pięciolatka na altówce, ale rodzina sama
sobie winna, zapraszając małżeństwo z trojgiem dzieci i oferując pociechom
nocleg i ich latoroślami, dorosłych nareszcie zostawiając samych.
Ja od ostatniej poł godziny siedziałam jak na
szpilkach, co i raz dyskretnie (bardziej lub mniej) wysyłając lubemu miłosne
sygnały. Nawet obiecał, że już kończy, jeszcze tylko ostatniego drinka dopije,
i idziemy.
Jeden ostatni drink. Drugi, trzeci, szósty. W
końcu ja wstałam i poszłam sama. Może go ruszy ambicja i zaraz dołączy?
Dołączył po trzech kolejnych.
Wszedł do łóżka. Rozgrzane do granic
wytrzymałości, aż sprężyny palą w plecy. Prześcieradło płonie, ja też, na
chwilę więc idę do toalety przygotować się i zrobić na Bóstwo. Na chwilę
poszłam. Na pięć minut max.
Zasnął!
Normalnie, wziął i zasnął! Tak bez uprzedzenia,
tak nagle ukrócając moje szaleńczo niemoralne plany!!!
Kot w głowie szalał z wściekłości, a łóżko
było gorące niepotrzebnie. Tyle mi przyszło po zjeździe rodzinnym…
Te spędy rodzinne bardzo męczące są...fakt
OdpowiedzUsuń