Gdy tylko małolaty usłyszały o
jutrzejszej wycieczce wpadły w szał radości, a ostatnio pominięty
rozpoczął nad wyraz dorosłe negocjacje aby tym razem jego również
zabrać. Wytoczył wszystkie działa, od subtelnej prośby, po
histeryczny płacz zupełnie nie zwracając uwagi, że w gruncie
rzeczy od początku chcieliśmy go wziąć. Za kilka lat zostanie
prawnikiem!
Tymczasem Wiktoria wyciągnęła na
środek pokoju wszystkie krzesła i oznajmiła, że teraz bawimy się
w konie. Jako kreatywna matka zrobiłam na szybko lejce z
przeciągniętej przez oparcie skakanki, położyłam na siedzeniu
poduszkę imitująca siodło i zawołałam córę, że możemy
ruszać.
Dosiadłam rumaka.
-Mamusiu, stój!
Mamusia stanęła. Mamusia zsiadła z
konia i pyta średnią co się stało.
-Konika będzie bolało.
Tylko czekałam, aż najdroższy
małżonek w cudownym żarcie wypomni mi tę bombonierkę, co to ją
ostatnio sama opędzlowałam, że konik poczuje różnicę.
-Nie martw się, kochanie, konik
jest przyzwyczajony do jazdy.
-Ale źle go osiodłałaś, mamusiu
i będzie miał obtarcia.
-Są lejce, siodło. Strzemion nie
mamy, ale będziemy udawać, że są.
-A gdzie czaprak?
Stanęłam jak wryta. Gdzie co? Skąd
moja córka zna takie słowa?
-A co to jest czaprak?
-To ty nie wiesz, mamo? No przecież
to taka specjalna podkładka pod siodło, żeby chronić grzbiet
konika.
No tak. Zabierz raz dzieci na konie i
już są mądrzejsze od ciebie. Zawstydzona położyłam pod
poduszkosiodło jakiś kocyk, a Mąż Polski śmiejąc się ze mnie
nagle stwierdził, że musi trochę popracować na komputerze. Idę o
zakład, że poszedł się doedukować!
Jutro znów jedziemy na konie. Te
prawdziwe. A potem, jak znam swoje dzieci, będziemy musieli wstąpić
do księgarni, po jakiś również prawdziwy album. Córa ma nową
pasję.
Tylko jak one się tak szybko wszystkiego uczą???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz