piątek, 3 sierpnia 2012

Matka ucieka


A może ja muszę wyjechać?
Nie, żebym niedawno z urlopu wróciła i w ogóle odpoczęła podobno, ale to z dzieciakami. Dziećmi w sensie, kochanymi i Mężem Polskim kochanym wcale nie mniej… No ale i tak. No wiecie.
Zmęczona jestem. Skonana, z gwiezdnych wojen (głupia gra słów) i w ogóle z nóg padająca. Na twarz. Na p… przednią część głowy. Styrana.
Ależejakto? Zapytacie, choć tylko pod warunkiem, że nie macie dzieci, męża/żony, kota w głowie i kota w mieszkaniu. (A, no bo ten opis po prawej stronie bloga to „letko” się zdezaktualizował. Zwierzę przybyło i teraz prócz trojga dzieci czwarte, czworonożne o jedzenie mi miauczy co rano.) Jak macie to nie zapytacie, bo doskonale mnie, mam nadzieję, rozumiecie! /Za dużo tego „cie”, ale co tam./
Szósta rano pobudka. Wstać, zrobić śniadanie, dzieci obudzić, pójść do łazienki, dzieci obudzić raz jeszcze – skuteczniej, ubrać, odwieźć do szkoły/przedszkola, pojechać do pracy, wrócić, zrobić zakupy, posprzątać, dopilnować czy dzieci lekcje odrobiły, podać kolację, umyć (się i je), bajkę na dobranoc przeczytać, ucałować, wypić kieliszek wina, zmęczona ulec mężowi, lub nie zmęczona patrzeć jak on ulega objęciom morfeusza i w końcu usnąć również. I tak w kółko. O czymś zapomniałam?
Dlatego powoli czuję, że nie wyrabiam. A nawet szybciej niż powoli. I to nie tak, że nagle moje uczucia do dzieci najmłodszych, lub dziecka dorosłego o pseudonimie Mąż Polski wygasły. Co to, to nie! Ja tylko… kurczę, ja się z tej rutyny wyrwać muszę! Kto tak nigdy nie miał, niech pierwszy mi urwie od Internetu kabel!
Wiem, że gdy ojciec mojego potomstwa zje na kolację tosty i nie daj Boże popije je piwem, to pół nocy będzie go męczyła zgada. Wiem, który proszek zobojętniający kwasy mu podać, że nie ten na M, tylko ten na R (aby nie było kryptoreklamyJ ), wiem ilu „narzeczonych” ma moja córka, i z jakich przedmiotów jest najsłabszy mój najstarszy syn. Wiem, że najmłodszy usypia zawsze na prawym boku, a moja przyjaciółka dzwoni przeważnie w środy, choć najprawdopodobniej ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy. Pamiętam o której przychodzi listonosz, a o której mogę spodziewać się kuriera. I to wszystko mnie już nudzi.
Wiem, że musze wyjechać i wiem, że sama. Nie wiem tylko gdzie. Jeszcze nie wiem.
Help me!

1 komentarz:

  1. no jakbym o sobie czytała! Dzieci wprawdzie mam deko mniej ale w zamian do kota - psa do pary, więc liczebościowo się wyrównuje:). Bez wyrzutów sumienia, bez poczucia winy i nadal kochająca tak samo - wyjeżdżaj, wyrwij się, odpocznij, przerwij rutynę - powiem Ci w sekrecie - to działa :D
    A oni - przeżyją i dadzą sobie radę nawet jeśli za pierwszym razem pomylą tabletkę M z R. Pozdrawiam Sylwia D.

    OdpowiedzUsuń